Zmierzyli się ze swoimi lękami

To lekcja poglądowa z udzielania pierwszej pomocy. I pewnie dlatego osoby z zaburzeniami psychicznymi wiedzą, że dla nich jest to lekcja wyjątkowa, bo z reguły oni sami pomocy potrzebują. – Ja borykam się z chorobą, z takim lękiem depresyjnym, przed ludźmi, jestem mało otwarty na ludzi – wyznaje Aleksander Weiss. Dlatego dla Olka Weissa, który od dziewięciu lat choruje na depresję – nauka udzielania pierwszej pomocy to nie lada wyczyn.
– Dopytują się, jest to dla nich coś bardzo ważnego, że mogą udzielić komuś pomocy i to ich przede wszystkim cieszy. Natomiast osoby z różnych środowisk, które są normalne no czasami to lekceważą – stwierdza Andrzej Latosik z WOPR-u w Dąbrowie Górniczej.
Pomysłodawcy integracyjnego spotkania na Pogorii w Dąbrowie Górniczej liczą, że takie zajęcia pomogą chorym psychicznie ludziom w przełamywaniu swoich lęków. – Chcemy im umożliwić, pokazać, że bycie innym nie znaczy po prostu gorszym, tylko, że bycie innym jest czymś takim oczywistym i normalnym i, że oni też mogą normalnie funkcjonować w świecie – wyjaśnia Katarzyna Rubinkowska-Wasylowska, kierownik Sekcji Psów Ratowniczych w Dąbrowie Górniczej.
Jeszcze trzy lata temu Rafał Szlagór nie wsiadłby na motorówkę. Przez ponad dziewiętnaście lat cierpiał na zaburzenia psychiczne. Dziś cieszy się na nowo każdym dniem. – Jak ktoś komuś powie: “słuchaj on ma lęki, ma jakieś depresje”, to zaraz myślą, że to jakiś świr, jakiś niezrównoważony, a jednak tacy ludzie też potrzebują akceptacji i zrozumienia, a taka depresja czy nerwica to jest taka sama choroba jak każda inna – uważa Szlagór.
Coraz częściej w zmaganiu z chorobą wykorzystywane są psy. – Bardzo fajne psy, zresztą zależy od wychowania, jak każdego psa, ale one są szkolone pod kątem dogoterapii, ratownictwa i właśnie chce do wody już skakać – mówi Karolina Rubinkowska, “Przyjaciel-pies” Kynoterapia i Rekreacja. Oprócz tego, że świetnie czują się w wodzie, równie dobrze pracują z osobami niepełnosprawnymi. Bo na dogoterapii z takimi psami można robić niemal wszystko. – Pamiętam jak kiedyś takie półroczne dziecko chodziło po Abi i dosłownie wkładało ręce gdzie tylko się dało, wszędzie w nos, oczy, czy buzia, a Abi leżała i lizała tego dzieciaka. To była rewelacja – wspomina Wojciech Wróblewski ze stowarzyszenia “Terranova”.
Dlatego takie spotkania jak dziś dla osób chorych są niezwykle istotne. – Zobaczyłem, że innym ludziom to też pomaga, wzmaga w nich poczucie radości, wzmaga poczucie ich wartości, wszystkiego. Gdy to zobaczyłem, to staramy się po prostu jak najwięcej tego robić – przyznaje Arkadiusz Papuga ze Środowiskowego Domu Samopomocy “Podkowa” w Bielsku-Białej.