Znicze na radzieckich grobach w Dniu Zwycięstwa

Znicz na znak pamięci. Pamięci o kilkuset tysiącach radzieckich żołnierzy, którzy zginęli na polskiej ziemi. – Ja jestem z Wrocławia i cieszę się, że mam Wrocław. Moi rodzice płaczą za Lwowem, ale to nie znaczy, że Ci chłopcy, którzy tu zginęli – ich śmierć nie znaczyła nic. 5 lat temu przyjechał z Ukrainy by studiować w Katowicach. Został. On i jego znajomi zza wschodniej granicy nie wyobrażają sobie 9 maja bez odwiedzin cmentarza. W byłym Związku Radzieckim to najważniejsze święto. W Polsce, niekoniecznie. – Całe szczęście, że ostatnio dużo się zmieniło. W Polsce jest różny stosunek do tego, ale my mamy jednoznaczne podejście – wyjaśnia Paweł Semeczko.
Podejście, które od 10 kwietnia zmienia się także wśród Polaków. Polscy intelektualiści zaapelowali, by pamiętać o cmentarzach z Czerwoną Gwiazdą. Jednak są i tacy, którzy przed przyjaźnią z Rosjanami przestrzegają. W internecie roi się od spekulacji dotyczących rzekomego udziału rosyjskich służb w katastrofie polskiego samolotu. – Jeżeli ktokolwiek takie rzeczy mówi, przepraszam najmocniej – mogę zostać pociągnięty do odpowiedzialności, ale powinien iść się leczyć – stwierdza Wacław Martyniuk, poseł SLD. Kilka dni temu Rosjanie przekazali Polakom akta śledztwa w sprawie Katynia. Takich gestów jest więcej. – Należy doceniać, ale nie wpadać w jakąś euforię, że wszystkie rzeczy zostały zamknięte, bo przecież jeśli chodzi o tych, którzy zginęli w Katyniu. To jest nie tylko kwestia przyznania kto dokonał tej zbrodni, ale to jest też kwestia rehabilitacji tych ludzi – uważa Wojciech Szarama, poseł PiS.
Historia to jedno, a realna polityka to drugie. – To powinna być polityka otwartości, nastawiona na wyjaśnienie różnych zaszłości historycznych, które do tej pory były pomiędzy naszymi narodami. Natomiast powinniśmy równocześnie myśleć o współpracy – podkreśla Marek Wójcik, poseł PO.
Dziś oczy świata zwrócone są na Moskwę, gdzie w rocznicę zwycięstwa nad Niemcami defilowało 15 tysięcy żołnierzy. Wśród nich także żołnierze z Polski i innych sojuszniczych armii. Porucznik Zygmunt Nawaracki z Dywizji Kościuszkowskiej 65 lat temu walczył z Rosjanami ramię w ramię. – Ginęło nas bardzo dużo, za dużo. Tak to na Wale Pomorskim, tak to w Berlinie, gdzie nie mieliśmy ani dobrego sprzętu, ani rozeznania dobrego. Tego wszystkiego brakowało.
Mimo kontrowersji i sporów 9-go maja także Polacy mają powody do radości – to zdanie historyka. – Było to zakończenie koszmaru, który na ziemiach polskich trwał przez wiele wiele lat i pociągnął za sobą śmierć milionów Polaków. Także ja myślę, że może nie było to takie zakończenie jak byśmy oczekiwali, ale jednak było to zwycięstwo – zaznacza prof. Zygmunt Woźniczka, historyk, UŚ. Zwycięstwo bądź przynajmniej jego pierwszy etap. Drugi trwał 44 lata.