Zniknęły pieniądze z letniego Grand Prix w skokach narciarskich

Miały być źródłem zysku, a nie kłopotów. Bilety na letnie Grand Prix w skokach narciarskich sprzedały się znakomicie. Latem do Wisły przyjechali kibice z całego kraju. – Przede wszystkim jesteśmy tu dla Adama Małysza, kibicujemy mu i trzymamy za niego kciuki, żeby wypadł jak najlepiej – mówi Ryszard Kowal, kibic Adama Małysza.
Adam nie zawiódł. Zawiedli za to Ci, którzy nie dopilnowali kasy. Dokładnie tej ze sprzedaży biletów. W sierpniu ubiegłego roku z Wiślańskiego Centrum Kultury zniknęło ponad trzydzieści tysięcy złotych, które powinny trafić do kasy Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego. – Mam wyjaśnienia pracowników, ale chciałbym również porozmawiać i z panem Wąsowiczem jak te umowy wyglądały. Nie wyobrażam sobie, żeby za moich czasów mogło dojść do takiej sytuacji, że ktoś wynosi, kradnie pieniądze – mówi Jan Poloczek, burmistrz Wisły.
Próbowała wyjaśniać to cieszyńska policja. Kilkumiesięczne śledztwo zakończyło się jednak umorzeniem. – Kasetka została zostawiona prawdopodobnie w szafie, w korytarzu ogólnodostępnym, a więc tak naprawdę mógł ją wziąć każdy przechodzący przez ten korytarz. W tej sprawie była również zatrzymana jedna osoba – wyjaśnia podkom. Mariusz Białoń, KPP w Cieszynie.
29-letniemu mężczyźnie nie postawiono jednak zarzutów. – To niestety rodzi też kwestie odpowiedzialności – kto te pieniądze powinien zwrócić. To było omawiane przez władze miasta, szukano rozwiązania – informuje Katarzyna Koczwara, Gazeta Codzienna.
Rozwiązanie się znalazło. Za złodzieja płacić będzie Wiślańskie Centrum Kultury – w ratach. – Pierwsza i druga rata już wpłynęła. Te pieniążki wracają – szkoda, że tak późno. Wolałem wybrać taką drogę ułożenia się aniżeli drogę jakiegoś sądowego dochodzenia tych roszczeń – stwierdza Andrzej Wąsowicz, Śląsko-Beskidzki Związek Narciarski.
Związek obawiał się też tego by ta informacja nie trafiła do władz międzynarodowej federacji narciarskiej i by nie wpłynęła na organizacje imprez sportowych w Wiśle. Na to liczy też nowy burmistrz. Wiślańskie Centrum Kultury nie po raz pierwszy sprzedawało bilety na zawody sportowe. Zwłaszcza te wysokich lotów. – Bardzo niemiły zgrzyt przy bardzo miłej sytuacji jaką było po raz pierwszy zorganizowanie letniej Grand Prix w Wiśle – podsumowuje Marcin Hetnał, Gazeta Wyborcza.
Zgrzyt, za który płacić będzie teraz największa placówka kulturalna w Wiśle. Płacić z oszczędności, które z pewnością można byłoby przeznaczyć niekoniecznie na imprezy sportowe.