RegionWiadomość dnia

Zwierzęta z chorzowskiego zoo czekają na adopcję

Nie pomogła nawet kąpiel, bo ważący ponad 3 tony nosorożec Zulus nie został jeszcze adoptowany. Nowego opiekuna starają się przyciągnąć także surykatki. Z wielkim poświęceniem, to jednak wciąż za mało. – Nasze zoo leży w końcówce tych wszystkich adopcji, które odbywają się w pozostałych ogrodach zoologicznych – oznajmia Jolanta Kopiec, dyrektor Śląskiego Ogrodu Zoologicznego. Na ponad dwa tysiące mieszkańców zoo niecała setka znalazła nowych właścicieli. Dyrektor chorzowskiego zoo nie ma złudzeń – chodzi o pieniądze, a właściwie o ich brak. Koszt utrzymania, czy wyżywienia w przypadku Zulusa to 1200 złotych miesięcznie. Choć żyrafy droższe sponsora znalazły i teraz z wielką gracją przechadzają się po wybiegu. Spokojny o swój los jest też tygrys bengalski Tarzan – adoptowany w ubiegłym roku przez Rudę Śląską. – Chcemy tym zwierzątkom pomóc. Są nam bardzo potrzebne. My sami żeśmy się wychowali przecież w tym zoo – podkreślał Andrzej Stania, prezydent Rudy Śląskiej.

Zwierzętom owszem i pomagają, ale nie tylko o to chodzi. Dwa sumy, którymi zaopiekował się Śląski Uniwersytet Medyczny mają w sumie rozwiązać pewien problem. – Mimo, że skrócona nazwa uczelni brzmi SUM, to w dalszym ciągu spotykamy się z rożnymi skrótami, które stosowane są poprzez osoby, które mówią o naszej uczelni ”SLUM”, czy ”SLAM” – wyjaśnia Izabela Koźmińska-Życzkowska, rzecznik SUM w Katowicach. Sumy mają to zmienić, a nowa tabliczka na akwarium ma rozwiać dotychczasowe wątpliwości. Akwarium ma coraz więcej sponsorów, bo ryby jakoś tak dobrze się kojarzą. – Ryby paku wybrał Rybnik. Podejrzewam, że tu chodzi o nazwę Rybnika. Tutaj też jest gra słów, czyli w przypadku instytucji chodzi o takie niuansiki – uważa Radosław Dziomałek, kierownik akwarium-terrarium.

Ale każdy niuansik jest dokładnie przemyślany i o przypadkowym zwierzęciu mowy być nie może. – Firma, która zajmuje się makijażami adoptowałaby pewnie pawia, bo jest piękny i kolorowy. Ktoś kto chce być mądry weźmie sowę, czy słonia – zaznacza Krystian Dudek, specjalista ds. promocji. Dlatego węża kojarzącego się z tym w kieszeni adoptować nikt nie chce, bo jak już się ktoś decyduje, to ma być tylko pozytywnie. – Pokazanie, że firma ma ludzką twarz. Adoptując zwierzęta niewielkim środkami można zrobić coś dobrego – tłumaczy Krystian Dudek. I właśnie na to czekają zwierzęta w chorzowskim zoo.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button