Życie ponad 4 mln ludzi zagrożone? Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Katowicach ma opóźnienie
Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Katowicach jest największe w Polsce. Do odbierania przez całą dobę dwóch i pół tysiąca telefonów brakuje jednak rąk. Zarobki nie są duże, a praca jest dla wielu po prostu stresująca. Obecnie na jednej zmianie pracuje tu sześć osób. Docelowo ma być 20. – Jak mielibyśmy oceniać skalę tego zainteresowania, to 377 osób złożyło swoją aplikację. Musimy pamiętać, że jest to nabór na 95 etatów. Natomiast do urzędu na jeden etat do kancelarii zgłosiło się trzysta osób – mówi Katarzyna Śliwa-Szajor, Śląski Urząd Wojewódzki.
Pozornie wymagania nie są duże. Znajomość języka obcego, komunikatywność i przede wszystkim odporność na stres. Największym wyzwaniem jest jednak egzamin. – Jest to bardzo duże wyzwanie dla nas wszystkich. Zakres materiału do opanowania jest bardzo szeroki – poprzez ustawy o państwowej straży pożarnej, policji, również o pogotowiu – tłumaczy Adam Orzechowski, dyspozytor. – To ciężka praca, stresująca. Szczególnie, kiedy musimy pomóc komuś, a środków nam brakuje. Policja nie odbiera, pogotowie nie odbiera, także wtedy robi się gorąco – mówi Anna Kwiecień, dyspozytor.
System ma usprawnić działanie służb ratunkowych w Polsce. Dzwoniąc pod numer 112 z każdego miejsca w województwie śląskim telefon odbierze dyspozytor w Katowicach. Po zweryfikowaniu zgłoszenia, może pojawić się jednak problem. – Wprowadzi troszkę zamieszania z uwagi na to, że numery dziewiątkowe w dalszym ciągu będą w Gliwicach obsługiwane przez straż, policję i pogotowie. Obieg informacji nie będzie tak modelowy, jak dotychczas i to będzie na początku sporym utrudnieniem – zaznacza Tomasz Wójcik, komendant Centrum Ratownictwa w Gliwicach.
W Gliwicach zintegrowany system funkcjonuje już od dziesięciu lat. Tu w jednym pokoju siedzą przedstawiciele wszystkich niezbędnych służb. Decyzję o tym, kto ma brać udział w akcji, zapada niemal natychmiast. – Obywatel, który wykręcił numer alarmowy, dodzwaniał się do tego zintegrowanego ośrodka. Potem następował wewnętrzny obieg informacji o zdarzeniu i w ciągu minuty każda ze służb wiedziała o tym, że wydarzyło się coś, co wymaga interwencji służb – tłumaczy Tomasz Wójcik, komendant Centrum Ratownictwa w Gliwicach. Tak za kilka miesięcy system ma działać w całym województwie śląskim. – Jest przygotowana formatka, która po wypełnieniu, będzie przekazywana do właściwych służb. Na razie ta funkcjonalność jeszcze w pełni nie działa, bo nie ma możliwości przekazywania jej do służb. Natomiast docelowo będzie wykorzystywana – mówi Małgorzata Książek-Grelewicz, Śląski Urząd Wojewódzki. Na razie nie wszystkie dyspozytornie na Śląsku są do niego włączone. Ma to nastąpić do końca roku. Docelowo mają objąć ponad cztery i pół miliona ludzi.