Żywa lekcja historii

Takie obrazki doskonale pamięta Bolesław Gładoń, który w 1939 roku, gdy niemieccy żołnierze zatakowali Wyry i Gostyń miał szesnaście lat.- Na tym odcinku Wyry-Gostyń niemieccy kawalerzyści uderzyli, to znaczy przyjechali gdzieś około czwartej po południu. Każdy kawalerzysta miał zapasowego konia – wspomina Gładoń.
Dziś o zupełnie innej godzinie i zdecydowanie bardziej zmechanizowani. Grupy militarnych zapaleńców starają się przypomnieć ludziom o ważnych wydarzeniach historycznych. Jak tłumaczą znudziło im się przeglądanie zdjęć i uczenie historii tylko z książek. Poza tym jest to też świetna lekcja historii dla ludzi. A tych zainteresowanych żywą historią dziś nie brakowało.
Przez wiele lat bitwa wyrska była zapomnianym epizodem obrony Górnego Śląska. W batalii pod Mikołowem po obu stronach brało udział kilkanaście tysięcy żołnierzy. To właśnie w tym miejscu śląskie pułki Wojska Polskiego przez niemalże trzy dni dzielnie stawiały opór siłom niemieckim.
Moda na rekonstrukcje historyczne przyszła do nas z zachodu. Tam takie inscenizacje odbywają się już od ponad dwudziestu lat. Organizatorzy uważają, że takie pokazywanie ludziom żywej historii jak najczęściej na pewno może przynieść jakiś rezultat. I jak stwierdzają jest to ich podstawowy cel.
I chociaż czasem inscenizacja bitwy wyrskiej odbiega od realiów drugiej wojny światowej. To jednak dzięki takim pomysłom to, co zapomniane zostanie odkurzone, a Ci najmłodsi lekcje historii zaczynają od tej ciekawszej strony.
Tomasz Brzoza